poniedziałek, 18 sierpnia 2014

koniec+wesele

Powiedziałam sobie, że kolejnego posta dodam dopiero w domu, oto on. Wczoraj wróciłam na Śląsk. Myślałam, że będę miała cudowne zakończenie wyjazdu i fakt-piątek był m.e.g.a, lecz sobotnie ognisko zniszczyły ciągłe telefony. Mimo wszystko starałam się mieć to gdzieś i zbudowałam kilka dobrych wspomnień. Wróciłyśmy z kuzynką coś koło 5 nad ranem. Wracając wpadliśmy do mojego chłopaka na chwilkę, żeby odpocząć po dość sporej drodze przez las i byłam tak zmęczona, że zasnęłam. Poranek był w porządku, nie miałyśmy żadnych nieprzyjemności, lecz bałyśmy się jechać do domu kuzynki. Na szczęście mam cudownego tatę, który był po naszej stronie i przed wszystkim nas obronił. Wylałyśmy mnóstwo łez, później połączone one były ze śmiechem, ale tego co się stało nie da się zapomnieć i ja póki co nie jestem też w stanie wybaczyć. Wczoraj podczas podróży powrotnej łzy płynęły mi niekontrolowanie po twarzy. Byłam w Krakowie na chwilę i supcio by było, gdybym w wakacje jeszcze tam wpadła. W tym tygodniu [czw] odwiedziłam fryzjerkę. Mam na wsi już taką ulubioną, która rozumie słowo końcówki i zrobi Ci to co chcesz. Po obcięciu zrobiła mi jeszcze fajnego warkocza w gratisie, hyhy. Nic nie napisałam jeszcze o sobotnim weselu! Było na nim 216 osób. Poznałam nowych ludzi, z jedną dziewczyną bardzo się zaprzyjaźniłam. Niestety ominęły mnie oczepiny, ponieważ wtedy przyjechał do mnie chłopak i wyszłam na zewnątrz. Za rok na weselu mojej kuzynki mam nadzieję, że nic nie przeoczę i będę w stanie zapamiętać całą imprezę. Wczoraj byłam w dołku. Pomogła mi się rozchmurzyć pewna osoba i w nocy obejrzałam film "Big Love", który poleciła mi Ania. Dziś staram się jakoś żyć, mimo że to co najlepsze jest daleko. Muszę się ogarnąć, zjeść i idę do przyjaciółki. Zostawiam Wam kilka cykadeł z wesela i poprawin.

1 komentarz: